poniedziałek, 27 maja 2013

Chapter One

- Idź do swojego pokoju się rozpakować, przebierz się w coś normalnego i schodź na śniadanie - poleciła mama
- Okay - odpowiedziałam po czym udałam się do 'mojego królestwa'
Nic się tu nie zmieniło. Wielkie łóżko z beżową kapą nadal stało na przeciwko balkonu. Biała toaletka, fioletowe ściany, szafeczki nocne, lampy, biurko, stare czasopisma, puszysty dywan - wszystko było na swoim miejscu. Na biurku leżał nowy, biały laptop. Kiedy go włączyłam, jabłuszko na klapie się zaświeciło. Czyżby jakaś nowość od Apple? Nienawidzę tego, że nie wiem co się w świecie obecnie dzieje. Otworzyłam przeglądarkę Safari i weszłam na pierwszą, lepszą stronę o modzie. Prawie nic co znajdowało się w mojej garderobie nie pasowało do obecnych trendów. Założyłam czarne szorty, biały T-shirt z dekoltem w serek, na to czarną skórę oraz czarne converse. Spojrzałam na toaletkę. Nowiutkie przybory do malowania spoczywały w szufladzie. Podwinęłam rzęsy i zrobiłam sobie kreski eye-linerem. Wreszcie wyglądałam jak człowiek. Zeszłam na dół i zobaczyłam uśmiechniętą mamę oraz jedzącego Alexa w jadalni.
- Zaczekać to nie łaska? - uniosłam brew, na co mój brat jedynie wzruszył ramionami.
- Umieram z głodu - westchnęłam widząc na stole naleśniki z nutellą, truskawkami i bitą śmietaną. Wsunęłam ich chyba z 4.
- Dzięki za laptopa i kosmetyki - przytuliłam się do swojej rodzicielki.
- Ah nie ma za co - żachnęła się. Po śniadaniu wspólnie z mamą zaczęłyśmy wspólnie przeglądać foldery z obozami. Spośród wielu nudnych kolonii wybrałyśmy obóz muzyczny. Jako jedyny mi się spodobał. Dwa miesiące nad jeziorem, w lesie. Coś jak Disneyowski 'Camp Rock'. Nie rozumiałam tylko dlaczego jego cena była aż tak wielka, ale w końcu zakład poprawczy miał uiścić opłaty, więc niezbyt mnie to obchodziło.
- To na pewno najfajniejsza oferta, ale znowu ciebie nie będzie - westchnęła mama
- Mamuś spokojnie, przecież do więzienia się nie wybieram - uśmiechnęłam się
- To nie jest śmieszne Roxy
- Chcę ci tylko powiedzieć, że przecież wrócę.
- Wiem, ale dopiero co cię odzyskałam, a wyjazd już za tydzień
- Nikt nie mówił, że będzie lekko mamo.
- Idę zadzwonić do Madame Sagiolli - powiedziała, po czym opuściła pokój. Po kilku minutach była z powrotem.
- Wszystko załatwione, ale...
- Ale co? - przestraszyłam się widząc jej poważny wyraz twarzy
- Ale jedziesz już jutro...

---------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 1 Wiem trochę krótki, ale nie chcę za szybko dodawać zbyt wielu szczegółów. Bardzo Was proszę o SZCZERE komentarze. Bardzo mi na tym zależy. Kolejny dodam jutro jeżeli uzbiera się 5 komentarzy. Całuski xx

@mia_margareth

piątek, 17 maja 2013

Prologue

Od 4 lat odliczam dni do mojej wolności. Jak zwykle brutalnie obudzona przez pracownika zakładu poprawczego, spojrzałam na kalendarz. Markerem skreśliłam datę 22 czerwca. Dziś wychodziłam z tego piekła. Nie mogłam w to uwierzyć. Wstałam, poszłam do łazienki i ubrałam się w obrzydliwy, błękitny uniform - jedyne ubranie jakie tutaj miałam. Usłyszałam otwierane drzwi. Do mojego pokoju-celi wbiegła mama z bratem.
- Roxanne - szepnęła wtulając się we mnie
- Wiem mamo, już wszystko dobrze - nie lubiłam takich przedstawień, bo pomimo tego, że byłam twarda, zawsze się łamałam. Jak jakiś mięczak.
- Cześć Roxy - odezwał się Alex - mój 13-letni już brat.
- Hej - przytuliłam go i rozpłakałam się na dobre.
Do pokoju weszła dyrektorka ośrodka - Madam Siagolli
- Oh widzę, że twoja rodzina nie zwlekała z odbierem ciebie Roxanne
- Nie - uśmiechnęłam się cierpko
- Cóż, tutaj są wszystkie dokumenty, które musi pani podpisać, pani Leighton - zwróciła się do mojej mamy - Nasz psycholog poradził, aby Roxanne pojechała na jakiś obóz. Zbliżają się wakacje, a Roxanne powinna nabrać kontaktów z ludźmi i nadrobić zaległości w życiu społecznym i ogólnie rozrywkowym. Dam pani folder z różnymi ofertami. Ośrodek oczywiście pokrywa wszystkie koszty.
Nie udawaj, że ci tak na mnie zależy zołzo.
- Dobrze, rozumiem. Przejrzymy je wspólnie z Roxy w domu. A tymczasem, jeśli pani wybaczy chciałabym zacząć cieszyć się z powrotu córki do domu.
- Ależ naturalnie. Dowodzenia pani Leighton
- Dowodzenia madame Sagiolli - odpowiedziała mama, po czym zwróciła się do mnie - Spakowana?
- Od tygodnia - uśmiechnęłam się
- W takim razie wychodzimy - wzięła mnie za rękę i poszliśmy do samochodu...
---------------------------------------------------------------------------------------------------

No to mamy Prolog :) CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Wystarczy krótka ocena. Jestem otwarta na krytykę, wskazówki, uwagi i propozycje.
Jeżeli, chcesz być informowana/y zostaw swój nick albo email w komentarzu :)

@mia_margareth